Autor Wiadomość
Wolsky
PostWysłany: Śro 21:46, 24 Sie 2016    Temat postu:

Siedzisz u lekarza. Widzisz, że minę ma "nie teges" i, że pewnie wyniki są bardzo złe. Nieciekawe. Widzisz, że minę ma wprost przerażającą, bo musi Ci coś powiedzieć, co faktycznie zaczyna mówić. "jesteś chory/a". Wbijasz się w fotel i nie czaisz. Własnym uszom nie wierzysz. Słyszysz, że masz (i tu dowolnie, to czego się boisz, np. raka) i zaczynasz płakać. Twoja rodzina też ryczy. Wszyscy ryczą, nawet lekarz.
Zaczyna się leczenie.
Chemia.
Radioterapia.
I wszystkie "próby" ratowania Twojego tyłka przed obliczem śmierci.
Dni i noce w szpitalach, kroplówki. A Ty zwyczajnie umierasz.
Jakiś czas później (to już tylko mogę ja opowiedzieć bo Ty niet), leżysz w ziemi. Rodzina na pogrzeb przyjeżdża. Mama płacze, tata krzyczy. Ksiądz prochem sypie. A Ciebie NIE MA. I już nie będzie.
Nawet lekarz przychodzi zobaczyć swojego martwego pacjenta.
Nie żyjesz.
NIE ŻYJESZ boś chory był.

A terez ja się Ciebie pytam. CZY TY W TO WIERZYSZ?

Wierzysz, że tak może być?

Bo ja Ci powiem, że nie wierzę, że Ty w to wierzysz. Sama jestem hipochondryczką to wiem. Nie wierzysz. Bo to nierealna wizja. Całkowicie... NIEREALNA.
Wierzysz w jakieś tam urojone raki, udary, zawały. Ale nie wierzysz do końca. I ja to wiem.

Rozejrzyj się (zwłaszcza w okresie lęku czy paniki) po własnym zakichanym pokoju. Wszystko stoi - jak stało. Nawet starzy za ścianą siedzą albo sąsiadka wali obcasami. I wszystko jest jak było. I wszystko jest realne. I pomyśl, pomyśl tak na serio: czy wobec tego wszystkiego Twoja choroba może być realna. A nie zapominaj, że masz hipochondrię.

A nawet jeśli coś ci jest. TO CO Z TEGO? Bo ja tak się kiedyś samej siebie zapytałam: a jeśli TAK? Czy mam na to jakiś wpływ? Jeśli coś mi jest - to nie muszę o tym wiecznie mówić, gadać, wrzeszczeć "luuudzieeee uumieeeram". Bo jeśli coś mi jest - to sie samo przez się okaże.
I tyle.
Gość
PostWysłany: Sob 23:28, 09 Lut 2013    Temat postu:

śpiewaj w chórze. To pomaga
Gość
PostWysłany: Pon 22:27, 29 Sie 2011    Temat postu: Lekarze alarmują. Plaga zachorowań na depresję

Lekarze alarmują. Plaga zachorowań na depresję


Szybko rośnie zapotrzebowanie na leki antydepresyjne. W ciągu najbliższych pięciu lat ich sprzedaż zwiększy się o 100 proc. - alarmują portugalscy psychiatrzy.

Według szacunków dziennika "Diario de Noticias", nabywcami leków przeciwko depresji najczęściej są: młodzież oraz mieszkańcy rolniczych regionów kraju, wśród których prym wiedzie Alentejo, położone między aglomeracją lizbońską i turystycznym Algarve.

"Najwięcej nowych przypadków depresji pojawia się w związku z brakiem zatrudnienia, obawami o przyszłość na rynku pracy lub pogorszeniem warunków życia w efekcie kryzysu ekonomicznego. Do 2016 r. spodziewane jest w Portugalii zwiększenie zapotrzebowania na środki antydepresyjne o 100 proc." - przewidują psychiatrzy w badaniu zatytułowanym "Narodowy Plan Zdrowia".


Według aktualnych szacunków, średnio na 1 tys. mieszkańców Portugalii przypada ponad 60 dziennych dawek leków antydepresyjnych. W ciągu najbliższych pięciu lat ilość zażywanych środków przeciwko depresji ma się zwiększyć najbardziej w regionie Alentejo, z 80 do 171 dziennych dawek.

Najmniejszy popyt na lekarstwa antydepresyjne ma być do 2016 r. notowany w Algarve, gdzie spożycie wzrośnie z obecnych 44 do 85 dziennych dawek wśród 1 tys. mieszkańców.

Portugalia ma jeden z najwyższych na świecie odsetków obywateli cierpiących na depresję. Z danych Ministerstwa Zdrowia w Lizbonie wynika, że z porad psychologów i psychiatrów korzystało już 27 proc. mieszkańców tego kraju.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group